Dzięki Boku no Hero Academia wracam powoli do życia z jakąś dziwną, wypoconą w mękach miniaturką o shipie, który tak na dobre nie ma miejsca bytu.
~*~
Stwierdzenie, że noce w dormitoriach były spokojnie, było sporą przesadą, jednak nie było też zaraz tak głośno, by wymagana była interwencja któregoś z nauczycieli. Tak jak dzisiejszego wieczoru, Monoma wciąż słyszał przyciszone rozmowy dochodzące ze wspólnego salonu, połączone z szumieniem telewizora, do których wciąż nie zdążył przywyknąć, nauczony spać w idealnej ciszy i samotności.
Co jakiś czas spoglądał na zegarek stojący na szafce nocnej, tuż przy jego łóżku, którego tarcza oświetlana była przez światło księżyca - kolejny powód, przez który ciężko mu było zasnąć, nie znosił pełni.
Odetchnął głębiej i zamknął oczy, skupiając się na miarowym tykaniu wskazówki. Jedyny znajomy mu dźwięk, w życiu nie zamieniłby go na elektronikę. Tyk, tyk, tyk, tyk...
Stuk, stuk, stuk.
Otworzył szeroko oczy i podniósł głowę, spoglądając w stronę okna. Było zamknięte i zaciągnięte roletami, czemu ciężko się dziwić, zważywszy na fakt, że mieszkał na parterze, mimo to westchnął cicho i podniósł się, przecierając powieki, zbliżając się do parapetu.
To nie była pierwsza taka noc, więc nie był ani trochę zdziwiony, gdy otwierał okno na ośwież, wychylając przez nie głowę, że mimo ciemności pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to rozczochrane włosy.
- Mogłeś napisać, że będziesz - mruknął, cofając się i lekko krzywiąc, gdy zewnętrzy parapet zatrzeszczał nieszczęśliwie w proteście na dłonie, które się o niego oparły, podciągając cały ciężar ciała.
W blasku księżyca Shinsou wyglądał na jeszcze bardziej niewyspanego i poczochranego niż zwykle, dlatego Monoma oszczędził sobie dalszych komentarzy, jedynie tłumiąc ziewnięcie.
- Nie wyglądasz na przesadnie zajętego - mruknął tamten, zamykając za sobą okno, które ostatnio stało się stałą ścieżką dla ich nocnych spotkań.
- Prawie spałem - odpowiedział, siadając na łóżku i patrząc na niego z dołu.
- Zazdroszczę.
Spojrzenie Monomy zmiękło. Shinsou nigdy by się do tego nie przyznał, ale obaj wiedzieli doskonale, jak poważne były jego problemy ze snem. Pierwszej nocy był w ciężkim szoku, gdy nad ranem odkrył, że chłopak nie zmrużył oka nawet przez chwilę, po prostu przyglądając mu się przez te kilka godzin, leżąc obok w jakimś dziwnym napięciu.
- Chodź - szepnął cicho, kładąc się na łóżku i klepiąc miejsce obok siebie.
Przyglądał się chwilę, jak Shinsou bez słowa ściąga buty, a razem z nimi skarpetki oraz spodnie, by zaraz położyć się obok niego. Sam przysunął się bliżej, dotykając palcami zmęczonej, pociemniałej powieki, którą musnął ustami, zaplatając ręce na jego karku.
- Pełnia? - zapytał tylko, uśmiechając się kącikiem ust, gdy poczuł dłonie obejmujące go w pasie.
- Pełnia, egzaminy, wieczorna kawa, wszystko naraz - usłyszał cichy pomruk gdzieś w okolicy swojego ramienia. Otworzył już usta, by coś odpowiedzieć, ale Shinsou z miejsca mu przerwał. - Tak, wiem co sądzisz o wieczornej kawie, odpuść to sobie.
Mruknął z dezaprobatą, oplatając sobie kosmyk jego włosów wokół palca i wzdychając cicho, zaciągając się ich zapachem.
- Wiesz, że jutro muszę wcześniej wstać? - zapytał tylko, przymykając oczy.
- Wiem - usłyszał, a raczej poczuł, gdy jego usta zostały nakryte w delikatnym, miękkim pocałunku. Mruknął cicho, gdy zaraz po nim nastąpiła seria lekkich muśnięć, aż w końcu sam rozchylił wargi, pociągając chłopaka do pogłębienia pieszczoty.
Shinsou rzeczywiście smakował kawą, jednak ochota by go za to skarcić całkowicie mu minęła, gdy ten polizał powoli jego podniebienie, wywołując dreszcz na jego plecach.
- Hitoshi - wyszeptał, odsuwając się lekko, by na niego spojrzeć. Z bliska cienie pod jego oczami wyglądały jeszcze gorzej, mimo to nie mógł oprzeć się pokusie, by znów przesunąć po nich kciukiem.
- Mhm.
- Jestem tutaj, śpij - powiedział cicho, dotykając jego policzka. Uśmiechnął się lekko, gdy ten przymknął powieki, ujmując jego dłoń w swoją i całując jej wnętrze.
- Powiedz to z użyciem mocy - mruknął Shinsou, na co Monoma tylko pokręcił głową.
- Wiesz, że wtedy obudzisz się po pięciu minutach.
- Chociaż tyle prześpię.
- Hitoshi...
- Neito.
Podniósł wzrok, spoglądając mu z bliska w oczy i zadrżał, znów czując jego usta na swoich w krótkim pocałunku.
- Proszę.
Zamknął oczy, oddychając głębiej. Mimo ciągłego kontaktu fizycznego Shinsou zawsze wybudzał się po pięciu minutach. Co prawda mógł wtedy znowu rozkazać mu spać, ale takie pięciominutowe drzemki prowadziły donikąd, nie mówiąc już o tym, że Monoma nie mógł zmrużyć przez to oka.
Znów na niego spojrzał i pokręcił głową, na co Shinsou od razu otworzył usta, więc prewencyjnie położył na nich palec.
- Wiesz, że nienawidzę ci grzebać w mózgu - mruknął i zaraz prychnąl cicho, gdy nawet w ciemnościach widział, jak ten unosi brwi w powątpiewający sposób. - Nie w tym przypadku!
- A już się martwiłem - usłyszał jego kpiący ton, co skwitował kolejnym prychnięciem.
- Chociaż spróbuj - mruknął, ponownie zamykając oczy. - Dobranoc.
Poczuł jak Shinsou układa się wygodniej obok niego i mimo wszystko sam poczuł się lepiej, czując, jak ciało chłopaka wolno się rozluźnia. Przewrócił się na drugi bok, pozwalając mu się objąć, czując jego ciepło na plecach, i uśmiechnął się sennie.
Przeszkadzał mu każdy szmer za ścianą, każdy odgłos kroków nad głową, przez brak drzew za oknem księżyc nie dawał mu żyć, a mimo wszystko wciąż mógł zasnąć, mając kogoś przy sobie, kto oplatał go ciasno w pasie, przyciskając do siebie, co jakiś czas całując w kark.
Może było w tym coś więcej, przemknęła mu przez głowę myśl, gdy nad ranem obudził się na dźwięk alarmu, a gdy, ziewając, zerknął przez zmarznięte ramię, które zaraz roztarł, zobaczył swojego zakopanego w kołdrze chłopaka, o którego obecności świadczyły jedynie fioletowe włosy rozsypane na poduszce. Monoma zdecydował się puścić w niepamięć fakt, że ten zabrał całą pościel, wystawiając go na łaskę bądź niełaskę nocnych chłodów, gdy przyglądał, jak ten oddycha miarowo, pogrążony w głębokim śnie.
Spojrzał znów na zegarek, po czym bez wahania przestawił alarm na za godzinę. Poranny trening przeniesie się na kiedy indziej, nic się nie stanie, klasa A poczeka najwyżej dzień czy dwa dłużej, aż pobije ich wszystkich.
A póki co wsunął się pod kołdrę, przytulając do partnera i zamknął oczy.