Dzisiaj pierwszy marca,
także zaczynam projekt codziennego pisania. Codziennie chcę wrzucać
miniaturkę czy też oneshota, myślę, że będą to twory raczej w
przedziale 500-2000 słów~ Wszystkie poświęcone Magi.
Ta dedykowana Hibu, która
rozbawiła mnie i ucieszyła wtedy, kiedy potrzebowałam tego jak
nigdy.
~~
To
nie był pierwszy wieczór, który Alibaba spędzał poza domem.
Ściśle mówiąc, nawet nie pierwszy wieczór, który spędzał w
domu Renów, nawet mimo że godziny jego pracy przypadały w
godzinach porannych. Zresztą wieczorem ciężko było się zajmować
kwiatami – raz, że ciemno, dwa, że tuliły swe płatki, zamykając
się z braku słońca, więc nie było sensu doszukiwać się w ich
objawów choroby czy atakujących je szkodników.
Dlaczego
wciąż tu jeszcze siedział? Dlaczego nie zebrał się do domu
długie godziny temu, siedząc teraz w zadbanym ogrodzie –
spróbowałby być niezadbany, przecież sam go pielęgnował – i
dłubiąc prażony słonecznik?
-
Nie za wygodnie?
Alibaba
niechętnie przeniósł wzrok ze swojego ulubionego iglaka o
delikatnym, srebrzystym zabarwieniu, by spojrzeć na pochmurne, nieco
znudzone oblicze Kouena. Mężczyzna przyglądał mu się, opierając
się łokciami o parapet wręcz nieprzyzwoicie wielkiego okna, które
zdecydowanie odsłaniało zbyt dużą część bogatego salonu.
-
Nie, możesz przynieść mi poduszkę – Alibaba z powrotem spojrzał
na iglaka, wysypując garść łupinek od słonecznika do małego
woreczka w kieszeni bluzy. Poprawił swoje ułożenie na metalowej
ślizgawce stanowiącej element niewielkiego, drewnianego domku dla
dzieci, który stał niedaleko domostwa.
Kouen
wielokrotnie próbował zlikwidować to bezczelne odstępstwo od jego
cudownego ogrodu pełnego najróżniejszych kwiatów, ale za każdym
razem Kougyoku podnosiła wrzask, że wychowała się na zabawach w
tym domku i jej dzieci pójdą w jej ślady. Poparł ją Koumei,
mówiąc, że wcale nie jest taki paskudny, a poza tym zlatują się
na niego gołębie, które może w spokoju karmić czerwstwym
chlebem. Nawet Kouha był za, jako że domek rzucał cień zbawienny
dla jego skóry. Tak więc zabytek z dzieciństwa pozostał
nietknięty, co najwyżej przemalowany z błękitnego na brązowy,
żeby nie rzucał się tak strasznie w oczy. Innego koloru
pozostawała jedynie okupowana obecnie przez Alibabę ślizgawka,
błyszcząca się głęboką czerwienią.
-
Zamierzasz spędzić tu noc? - Kouen był dzisiaj wyjątkowo
gadatliwy, pomyślał z irytacją blondyn, prychając
zniecierpliwiony, gdy kilka pestek wypadło mu z dłoni. Nie ma mowy,
żadnych śmieci pośrodku pielęgnowanego każdego dnia trawnika.
- Bo
co? - wymamrotał, odchylając się wygodnie do tyłu, kładąc się
na metalowej blasze i spoglądając w gwiazdy. - I tak nikt na mnie
nie czeka.
- Bo
jesteś życiową niedojdą.
Alibaba
ponownie prychnął, tym razem z większą irytacją. Uniósł się
na łokciach, spoglądając w jego stronę, marszcząc brwi. Nie
znosił tego człowieka, nie znosił jego bogactwa, jego firmy, jego
ogrodu, którym zajmował się każdego dnia, włączając w to
niedziele. Nie znosił każdego, nawet najmniejszego skrawka jego
wysokiej sylwetki, od czubków palców w skórzanych butach po
koniuszki rudawych włosów na bródce.
-
Wiesz co? - wysyczał, wściekły niemal do granic możliwości. -
Odwal się. Zajmuję się codziennie twoim zasranym ogrodem, znoszę
twoje przeklęte rodzeństwo, choć uwierz mi, że gdzie indziej
zapłacono by mi znacznie więcej. Chociaż za to mógłbyś mnie
kochać – uniósł drwiąco kąciki ust, odwracając się z
powrotem w stronę nieba.
Może
nie była to do końca prawda, bo Kouen płacił mu naprawdę sporo –
Alibaba nie miał żadnych problemów z opłatą czynszu czy
codziennego życia, często starczyło mu nawet na wyjście do kina
ze znajomymi. Ale nie musiał o tym wiedzieć.
Nie
przejmował się brakiem odpowiedzi ze strony tamtego, zresztą
zdążył się już do tego przyzwyczaić – mężczyzna rzadko
kiedy bywał rozmowny, częściej raczej rzucał mu wzgardliwe
spojrzenia pokazujące jasno, gdzie jest jego miejsce i dlaczego nie
na tym samym poziomie, co Kouena. Alibaba miał już po dziurki w
nosie takiego traktowania.
Z
zamyślenia wyrwało go głębokie westchnienie.
- No
dobra – ton Kouena był irytująco spokojny, gdy podparł sobie
brodę dłonią. - To gdzie chcesz to zrobić?
Alibaba
najpierw spojrzał na niego, myśląc, że się przesłyszał, ale
potem roześmiał się głośno, zajmując się swoimi paznokciami.
Nie spodziewał się żartów po Renie Kouenie, ale jak widać nawet
on potrafił być zabawny.
- Na
ślizgawce brzmi dobrze – parsknął rozbawiony swoim dowcipem,
zamykając oczy i wyciągając się wygodnie na chłodnej blasze. Za
jakiś czas powinien się zbierać, było już dosyć późno. Choć
w sumie nikt na niego nie czekał, to jednak przesiadywanie po
północy w domu Renów nie było konieczne, nawet jeśli zawierało
się w tym całonocne oglądanie telewizji na tym bajecznie dużym
telewizorze. Może Alibaba będzie miał kiedyś tyle pieniędzy, by
sobie coś takiego kupić – byłoby cudownie. Mógłby sobie
dokupić nawet jakąś konsolę i całe dnie spędzać na...
Rozmyślania
przerwał mu ciepły, wilgotny dotyk na ustach.
Otworzył
szeroko oczy, niezdolny do krzyku, widząc przed sobą te rudawe,
dość długie jak na faceta, ale absolutnie niekobiece rzęsy. O
czym on myślał, na litość boską, rzęsy Rena Kouena nie były
teraz problemem, problemem były jego wargi, które rozpoczynały
leniwą wędrówkę od jego ust, przez szczękę i na szyi kończąc,
gdy te pewne, duże dłonie chwyciły jego ramiona.
Powinien
coś powiedzieć, coś zrobić, zganić go, odepchnąć, cokolwiek –
a on po prostu przywarł do zimnej blachy, wczepiając się palcami w
czerwoną poręcz jakby od tego miało zależeć jego życie. Był
wręcz pewien, że porysował ją paznokciami, Kougyoku go za to
zabije.
A
potem owa pieszczota się skończyła, gdy Kouen odsunął się,
przyglądając mu się z bliska. Ze zbyt dużego bliska, nawiasem
mówiąc, Alibaba wciąż czuł jego oddech na ustach, wciąż mógł
policzyć jego rzęsy, z takiej odległości dopiero teraz dostrzegł
cienie pod oczami mężczyzny i zaczerwienione ze zmęczenia oczy. I
może akurat ten dystans nie był tutaj znaczący, ale dostrzegł coś
jeszcze.
Kouen
był po prostu cholernie przystojny.
-
Zostajesz na noc? - Jego głos był spokojny, niski i przyjemny,
Alibaba czuł zbyt wyraźnie, że coś go ciśnie w brzuchu na sam
jego dźwięk.
-
Ja... zostaję.
Kouha
był niezmiernie zdziwiony, widząc w środku nocy buty Alibaby w
korytarzu, gdy telewizor w salonie był wyłączony. Nie zastał go
też przy lodówce, gdy opychał się dobrociami ich kuchni, nie było
go też w biurze przy komputerze.
Nie
musiał się jednak długo zastanawiać, gdy wracał do swojego
pokoju i usłyszał szmery za drzwiami jego najstarszego brata. Może
i pokoje były wyciszone, może i Kouha był przyzwyczajony do
różnych dziwnych dźwięków w tym domu, jednak uderzenia łóżkiem
o ścianę nigdy nie pomyli z niczym innym.
Cóż
zrobić, En miał dziwny gust, uznał, wsadzając sobie garść
płatków do ust i wracając do siebie. Ale za to zdjęciami na
ślizgawce, które zrobił im przez okno, będzie mógł szantażować
Alibabę jeszcze przez długi, długi czas.
Dlaczego Twój Kouen zawsze jest taki okropny dla Alibaby? :___: Dlaczego u Ciebie zawsze, wszyscy są okropni dla Alibaby? XDD WSZYSCY NIM POMIATAJOO DDD;
OdpowiedzUsuń...ale właściwie biedny Kouen, całe życie na usługach młodszego rodzeństwa. D; Całe życie opłaca ich żarcie, dom, ogólnie utrzymanie, zapewnia dobrą edukację, a tu nawet domku mu, kurna, nie pozwolą zburzyć. D; To się nazywa przegrać życie. xDD
miałam taki fuck logick na końcu, bo czemu Kouha jest zdziwiony, skoro niedawno robił im zdjęcia na tej ślizgawce? DDD; no ale... WSZYSTKO DA SIĘ OBRONIĆ. NAWET TO, ŻE BOHATEROWIE MÓWIĄ JĘZYKIEM, W KTÓRYM NIE MA FORM MĘSKICH I ŻENSKICH. XDD
...piękne, ale mam potrzebę większych seksów. ;_; I żeby z tych seksów wyszła ciąża. :_: Widziałam takiego słodkiego dj AoKise, na którym możnaby wzorować relacja mpregów EnAli. ;-;
Bo pokój Kouena to jest miejsce, gdzie nikt nigdy nie wchodzi, Alibaba zwłaszcza D; Stąd zdziwienie Kouhy. *wybroniła*
UsuńMiały być seksy, ale się spłoszyłam, zamknęłam oczy, a tam nagle Kouha. Skąd on się tam wziął?! I kto dzisiaj wstawił pralkę tak wcześnie rano? XD
Mówiłam już, jak bardzo podoba mi się ten projekt? XD Abbwwwwuuuu cieszę się, że mogłam cię ucieszyć ;////////////////////; Mogę robić to częściej! <333
OdpowiedzUsuńAlibaba... czyżbyś był ogrodnikiem?! Czyżbyś był ogrodnikiem Renów?! Tak ty jesteś ogrodnikiem Renów! XDD
ŚLIZGAWKAAA! <333333333
"- I tak nikt na mnie nie czeka.
- Bo jesteś życiową niedojdą." - .. bo jesteś życiową niedojdą i nie czaisz, że ja na ciebie czekam? Kouen, chyba tak to miało brzmieć, prawda? *,*
- No dobra – ton Kouena był irytująco spokojny, gdy podparł sobie brodę dłonią. - To gdzie chcesz to zrobić? - HAHAHAHAHAHAHAHA! XDDDDDDDDDDDDD
Alibaba... Alibaba, ja bym zeszła na zawał, rozpłynęła się jak masło, a ty tak spokojnie, ze zostajesz?! Rzucaj się na niego, niech cię bierzeeeee! *wwww*
Kouha, ty mój pieszczoszku, ty cudowna zmoro życia innych. <3333
I czemu nie było seksów cooooooooooooooooooo?! XDDDDD
Ej... to będzie miało 31 części? *q*
Zapomniałam dodać, że płaczę, bo ja też chcę umieć tak świetnie ich odwzorować i oddać, wyszli ci tacy fajni i kanoniczni, też tak chce ;---;
UsuńJa sama nie wiem, jak to się stało, że Alibaba jest ogrodnikiem - teraz zdałam sobie sprawę, że Kouen miał być właścicielem wielkiej sieci piekarni i gdzieś mi to umknęło XD Trudno, będzie w następnym.
Usuń"No dobra, to gdzie chcesz to zrobić" - TEN TWÓJ TEKST MNIE TAK URZEKŁ XDDD To dzięki niemu to napisałam <3
Nie było seksów, bo seksy mnie peszą! D; *hop pod kołderkę*
31 dni ma marzec, więc będzie 31 miniaturek~~ Ale nie wszystkie EnAli D;
Ghahaha, ale jako ogrodnik może być BLIŻEJ Kouena! XDDD I Kouen może być zazdrosny, że Alibaba bardziej dba o jego badyle niż o niego. XP
UsuńNo bo jak już człowiek zostaje postawiony przed faktem, to tylko pozostaje pytać gdzie! XDD
Ale jak to pesząąąą? Y.Y
Ooowwwuuu supeeer *,* Czekam!